W Egizi zakochałem się, od pierwszego wejrzenia. Pierwsza partia, na konwencie, w grupie 4 osób, z której żadna nie znała gry i wygrałem. Wygrałem nie dlatego, że miałem szczęście, ani dlatego, że oszukiwałem (to jest oczywiście żart – nie oszukuję), ale dlatego, że gra pomimo swoich różnych aspektów nie jest bardzo trudna, a ja wbrew pozorom nie jestem idiotą. Jeśli będziemy regularnie wysyłali nasze zespoły na budowę, troszkę ich przy tym wzmacniając no i oczywiście zbieżemy odpowiednią ilość kamienia i żywności to sukces murowany. Ale nie myślcie, że to tak łatwo – wszyscy to widzą, wszyscy chcą budować i wszyscy ostrzą sobie pazury na najciekawsze spośród leżących kart.